Takimi słowami przywitał mnie Hieronim Wrona, kiedy zadzwoniłem z pytaniem, jak tam po meczu. Hirek jest kibicem Lakers (śmiało można uznać, że jest ultrasem) stąd to małe podenerwowanie. Wiem, co czuje, miałem to samo po mecz numer siedem Bulls – Celtics. Kobe Bryant, Phil Jackson, oraz prawie 19 tysięcy kibiców zebranych w Staples Center musiało czuć to samo "rozgoryczenie". Lakers w tym spotkaniu jakby myślami byli gdzie indziej. Słabo szło w ofensywie, słabo również było w obronie. Drużyna z L.A. trafiła tylko dwa rzuty za trzy (2/18 – 11 %) w całym spotkaniu (po jednym trafieniu Bryanta i Farmara).
Rockets zagrali kolejne doskonałe spotkanie w tegorocznych Playoffs. Z serii z Portland Trail Blazers Rockets grali też bardzo dobrze. Ale Blazers to Blazers, ciut inny poziom niż gospodarze tego spotkania i można było spodziewać się trochę gorszych występów. Jednak Yao (28 punktów, 10 zbiórek), Ron Ron (21 punktów, 7 asyst) stanęli na wysokości zadania. Z dobrej strony pokazał się również Aaron Brooks (19 punktów). Ten zawodnik może jeszcze napsuć krwi Lakersom w tej serii.

Drugim spotkaniem wczorajszego wieczoru był nasz akcent w PO, czyli Orlando Magic – Boston Celtics. Marcin Gortat wszedł na boisko tylko na pięć minut, ale efektywne pięć minut. W tym czasie Polish Hammer zdołał zdobyć cztery punkty oraz jedną zbiórkę w obronie. Magic nieoczekiwanie wygrali mecz otwarcia drugiej rundy PO 95 – 90.

Skoro Lakers i Celtics przegrali swoje spotkania otwarcia Półfinałów Konferencji (w dodatku na oczach własnych kibiców) to, co będzie dziś ? Cleveland przegra z Atlantą, a Dallas odrobi straty i wygra z Nuggets ?