Ostatnia niedziela

Tak można podsumować to, co stało się wczoraj. Magikom starczyło sił i pomysłów, mniej więcej, na jakieś 14 minut gry. Później był już tylko czas Lakersów. Doskonale grał Lamar Odom (17 punktów, 10 zbiórek). Wszystko, co chciał robił Kobe Bryant (30 punktów, 6 asyst, 5 zbiórek). Trevor Ariza pokazywał się w najważniejszych momentach spotkania (15 punktów). W Magic mało, kto zasługuje na odnotowanie. Dwight Howard w drugiej połowie złapał piąty faul i mógł grać tak, jak chciałby grać (11 punktów, 10 zbiórek), Rashard Lewis (podobnie jak w poprzednim meczu) był na parkiecie tylko ciałem, duch chyba się już poddał (18 punktów, 3/12 za trzy punkty), Hedo Turkoglu przez 42 minuty oddał tylko 8 rzutów, z czego trafił 4. Najlepiej sytuację podsumowały reklamy podczas jednej z przerw na żądanie w trzeciej kwarcie. Były to reklamówki gadżetów i filmów z mistrzami NBA czyli Los Angeles Lakers. Sytuacja była oczywista. Lakers wygrywają 99 – 86 w meczu numer pięć. W swoim trzydziestym Finale zdobywają piętnasty tytuł Mistrzów NBA. Jest to trofeum numer cztery w wykonaniu KB24, numer dziesięć w karierze Phila Jacksona. Wreszcie po całym sezonie wiemy, kto otrzyma „to coś” w worku.

Kobe jest zawodnikiem, który jako pierwszy w historii zdobywa tytuł MVP Finałów im. Billa Russella.

32,4 punktu, 7,4 asysty, 5,6 zbiórki, po 1,40 bloków i przechwytów w każdym meczu. Te statystyki nie mogą mówić o determinacji w zdobyciu tego tytułu. Wreszcie udało się to, co nie udało się rok wcześniej. Pierwszy tytuł bez O’Neala. Pierwszy można powiedzieć w miarę samodzielny pierścień mistrzowski. Miał być Pluton, teraz pewnie są gwiazdki nad głową rodem z kreskówek po całonocnym świętowaniu. Warto być cierpliwym i konsekwentnym. Przynajmniej w NBA.

Szczerze mówiąc stawiałem na to, że seria potrwa jeszcze chociaż jeden mecz. Kibice zebrani w Amway Arena byli chyba podobnego zdania. Nawet Gina nie pomogła

Kibicom Lakers było wszystko jedno. Obojętne, gdzie wygrywaliby Lakersświętować trzeba pod Staples Center.

Nie spodziewałem się, że zgodzę się kiedyś z Supergiganciarzami. Jednak podobnie do nich uważam, że Finał był dużo mniej ciekawszy niż, chociażby, pierwsza runda PO 2009. Chyba wszyscy spodziewaliśmy się czegoś więcej od przeciwników Lakers. Chociaż popatrzmy na to z innej strony – w tym sezonie nie było ekipy, która mogła sprawić niespodziankę „jeziorowcom„. Nawet, jeśli Magic odpadliby z Cavs i Cavs znaleźliby się w Finale, wynik podejrzewam byłby podobny. Na Bryanta i spółkę w tym sezonie nie było mocnych. To był ich czas, który wykorzystali doskonale.

Update:

Zapomniałem podziękować wszystkim ćwierkającym z Finałów, redakcji zczuba.pl. Również ukłon w stronę duńskiej telewizji, dzięki której mogłem podziwiać pierwszą kwartę tego spotkania (były streamy hiszpańskie, były chińskie, ale koszykówka po skandynawsku to wyjątkowy rarytas!!).

Update 2:

Hedo Turkoglu powiedział dla Orlando Sentinel, że spróbuje swoich sił jako wolny agent. Czyli więcej pieniędzy dla Gortata ?