Dzisiejsza noc może być ostatnią nocą sezonu 2008/2009. Jednak, czy na pewno ? Kobe Bryant wolałby świętować swój „samotny” tytuł (w sensie bezshaqowy), tam skąd chciał odlecieć na Pluton. Przyznam, że podobały mi się wtedy doniesienia, w których Bryant miał być „teleportowany” do Chicago.
Sytuacja zmieniła się diametralnie. Kobe drugi rok pod rząd pojawia się w Finałach. W 2008 roku padł ofiarą „zielonych ludków„, którzy nie mogli przegrać bowiem tak pięknie napisane historie przeważnie mają happy end. W tym roku nową historię mieli napisać Cleveland Cavaliers. W Finale Konferencji zespół LeBrona Jamesa został ograny przez Magic, na których nikt nie stawiał złamanego grosza. „Magic w Finałach„, wypowiedziane w styczniu bądź lutym powodowało, litościwy uśmiech na twarzach ekspertów z dorzuceniem „Yeah right„. Lakers byli faworytami na Zachodzie i cały czas podkreślano, że w tym roku Cavs i Lakers będą grali na naszych emocjach w tych Finałach. Pojawienie się Magic miało oznaczać jedno, zdecydowane wygrane Lakers. Ci co oglądali wszystkie mecze mogą potwierdzić, że mimo wyniku 1 – 3 w serii Magic nie byli „chłopcami do bicia„. Dali z siebie więcej niż wszyscy się spodziewali.
Dziś ostatnie spotkanie w Amway Arena (prawdopodobnie ostatnie w serii, chociaż może będzie siedmiomeczówka ?). Ale, czy ostatnie wogóle to już Wy powiedzcie.