O tym jak Rysie nasikały do zielonej kuwety.

  Boston Celtics, we własnej hali, podejmowali Charlotte Bobcats (Bobcat to inaczej ryś, a konkretniej ryś rudy). No i miało wszystko być pięknie, Celtics mieli "odfajkować" trzydzieste zwycięstwo w sezonie. Boston Celtics byliby prawdopodobnie pierwsza ekipą, która wygrała 30 spotkań w tak krótkim czasie (Chicago Bulls w 1995 – 1996 swoje trzydzieste zwycięstwo zaliczyli dopiero 13 stycznia 1996 roku). Celtics zmuszeni byli grać bez Ray'a Allena, jednak wyniki Charlotte w ostatnich meczach wyjazdowych (11 porażek z rzędu) nie stawiały ich w roli wygranych w tym meczu. Wyglądało na to, że Big Two poradzi sobie bez większych problemów. Jednak stało się inaczej. Celtics przegrali 83 – 95 z Bobcats (dopiero druga porażka Celtów we własnej hali w tym sezonie). Dla Charlotte najwięcej punktów zdobył Jason Richardson, 34. Może to z dedykacją dla MJa, to trzynaste zwycięstwo Bobcats

 Mimo to, nic złego się nie dzieje. Nie zawsze się wygrywa, a czasem nawet najlepszym się zdarza. Celtics będą dalej wygrywać, czarując nas swoimi zagraniami, seriami zwycięstw. Jedno tylko martwi, że bez Ray'a Allena ten zespół to nie to samo. Jak powiedział Doc Rivers, gdyby to były playoffs to Allen wyszedłby na boisko. Jednak w takich spotkaniach o "nic" widać, kto może ewentualnie zapełnić lukę po Ray'u. Wydawaćby się mogło, że takim zawodnikiem jest, Rajon Rondo, ale tak nie jest. Tony Allen ? Też nie. Pewnie dlatego, że Jesus Shuttlesworth jest jeden.