Niech żyje Król!

Mecz nr.5

  109-107 (2OT) 

 

(wynik serii)

3

2

 
  Damon Jones z Cleveland Cavaliers po tym meczu powiedział, że występ LeBrona w tym meczu można stawiać na równi z występami Michaela Jordana. Wiadomo Jones trochę przesadza, bo jak może być wiarygodnym człowiek który mówi, że jest najlepszym strzelcem w NBA i na całej ziemi? No ale cóż akurat trochę ma w tym racji bo James zagrał fenomenalnie i to w dodatku w paszczy lwa czyli w hali Detroit Pistons. W całym meczu rzucił 48 punktów (najwięcej w swojej karierze jeśli chodzi o playoffs) w tym 29 z 30 ostatnich punktów całej drużyny z Cleveland (25 punktów zdobył tak "sobie sam" nikt z kolegów mu "nie przeszkadzał"). Ale zacznijmy od początku, a był to dość ostry początek. Otóż pod koniec pierwszej kwarty doszło do starcia Antonio McDyess vs. Anderson Varejao, co tutaj dużo gadać sami zobaczcie.
 
 
 Mimo tego incydentu nie było, aż tak nie przyjemnie ale również nerwo, bo obie drużyny przez trzy kwarty prowadziły równa walkę. W czwartej kwarcie też, chociaż to przypominało troche mecz James kontra Detroit Pistons (prosty przykład w jaki sposób LeBron trafia decydujące punkty, nie zwykłym rzutem tylko wsadem i to nie byle jakim). Potrzebna była dogrywka żeby rozstrzygnąć kto wygra i to nie jedna tylko dwie. Lecz nie było tej drugiej dogrywki gdyby nie Chancey Billups który trafił dwa osobiste doprowadzając do remisu 100 – 100. W drugiej doliczone części gry, znowu był "wet za wet" lecz tym razem byli górą Cleveland a właściwie LeBron James który na dwie sekundy przed końcem meczu trafił dwa punkty i ustalił wynik na 109 – 107. Billups ( w całym meczu 21 punktów) jeszcze chciał ratować Detroit ale nie trafił rzutu w ostatniej sekundzie. Teraz Detroit nie mają łatwej sytuacji, ponieważ James raczej nie "uspokoi" się, a jeśli obrona Detroit będzie tak współpracować z kryjącym Jamesa Tay'em Prince'em to naprawdę może być niedobrze. W niektórych akcjach brak wsparcia wynikał z kłopotów z faulami całej pierwszej piątki Detroit ( nie licząc Billupsa), ale z drugiej strony czasami było widać zaskoczenie w oczach zawodników Pistons mówiące "Hej myślałem że to Ty miałeś go przejąć w obronie". Następny mecz w sobotę, czy król będzie łaskawszy zobaczymy….

Highlights: