Nie było dobrze, ale….

Wrzesień 2009 roku długo będzie wspominany z wielu powodów. Piłkarze sięgnęli dna, Kanye West powiedział, co wiedział, Peja podobnie tylko, że z gorszym skutkiem, wreszcie Nasza reprezentacja rozwiała wszelkie nadzieje na nawet najmniejszy sukces na Mistrzostwach Europy. Pod koniec sierpnia pytałem, czy będzie dobrze. Patrząc wtedy na grę Naszych przez pryzmat rozegranych spotkań kontrolnych można było odnieść wrażenie, że będzie naprawdę dobrze.

Dwa pierwsze spotkania Eurobasketu 2009 zagraliśmy dobrze. Wygrana z Bułgarią oraz z Litwą (zwłaszcza zwycięstwo nad Litwą) dodała zawodnikom wiatru w żagle. Wzrósł również apetyt statystycznego kibica. „Skoro możemy wygrać z Litwą to, czemu nie z Turcją i z resztą zespołów stawianych w roli faworytów do występu w ćwierćfinałach tejże imprezy ?” Niestety spotkanie z Turkami sprowadziło Nas na ziemię. Gra naszej reprezentacji pozostawiała wiele do życzenia. Byliśmy w stanie walczyć przez 15 – 20 minut i to wszystko. Pozostała część czasu, jakby należała do przeciwka. Prawie identyczny przebieg miały późniejsze spotkania przeciwko Slowenii oraz Serbii. Jeszcze gorzej, czyli totalny brak siły i zaangażowania, było z Hiszpanią. Jednak nie mamy się, co oszukiwać. Ten Eurobasket był rozprostowaniem kości Naszej rodzimej koszykówki !! Wreszcie zagraliśmy przeciwko najlepszym drużynom Europy (co za tym idzie, Świata również). To prawda znaleźliśmy swoje miejsce w szeregu, ale staraliśmy się walczyć z najlepszymi. Tutaj można się kłócić oto, kto zawinił. Czy, to miejscami dziwne i nieprzewidywalne rotacje Muli’ego Katzurina, czy też może brak zgrania zespołu, bądź też brak odpowiedniego zaangażowania, dał taki, a nie inny, wynik na ME ’09 ? Może to spora dziura pomiędzy występami Naszych wysokich graczy, a grą „obwodu” ? Wszystkie te zdania mogą okazać się prawdziwe. Nie warto tego roztrząsać. Ważne, że ziarno zostało zasiane. Teraz pytanie brzmi, czy koszykarscy ogrodnicy dobrze podleją ten teren upraw. Przyszłość należy do młodzieży. Żeby wygrywać trzeba mieć, kim wygrywać. Miejmy nadzieję, że Eurobasket pomoże w zainteresowaniu tym problemem wszelkiego rodzaju władz. Wiadomo – byłoby łatwiej, gdyby Nasi jakimś cudem weszli do ósemki. Wtedy, każdy mały „koszykarz” chciałby być Loganem, Gortatem, czy też Lampe. I tuż po zakończeniu ME suszyłby głowę rodzicom, że Pan od WF’u prowadzi nabór do szkółki.

Liczę na to, że władze potraktują ten problem bardziej serio niż żartem. Bo jeśli uważają, że ten „najlepszy od kilku lat” skład jest w stanie wygrywać imprezy, to są w wielkim błędzie. Oczywiście fakt faktem, że jest to najsilniejszy skład od kilku lat w Polsce, ale sposób, w jaki przedstawiamy się na arenie europejskiej (na dzień dzisiejszy) wcale tego nie potwierdza. Wewnętrznie może i jesteśmy silni, ale na tle innych wyglądamy blado. Nie zrozumcie mnie źle. Nie przechodzę na ciemną stronę dziennikarstwa, jak Pan Zarzeczny. Jednak jestem realistą i bacznie obserwowałem występy Naszej reprezentacji. Potrzebujemy na gwałt świeżej krwi, większej ilości Naszych zawodników w klubach i ligach, które walczą o coś więcej, niż lokalne wiktorie.

Nie ma, co się rozwodzić na ten temat. I tak jest lepiej niż było, kiedyś. Odejście Adama Wójcika oraz odpadnięcie Naszych z ME i walki o miejsce na MŚ 2010 zamyka, a jednocześnie otwiera nowy rozdział historii Polskiej koszykówki. Zobaczymy, jaka będzie to historia. Sobie i reszcie kibiców życzę, żeby był w tej opowieści jakiś happy end….

PS.

Już w najbliższą sobotę do Polski przylatuje Allen Iverson. Jak na swoim blogu napisał wodzirej tej imprezy, Michał Pacuda, nie będzie oczekiwanego konkursu trójek. Iverson, Pluta oraz Nowakowski zagrają w „konia„.