Kropka nad i ?

 Tak jak zdarza mi się nie trawić ekipy z LA, tak wczorajszej nocy zdarzyło mi się ja polubić. Zauroczenie to, mam nadzieje, jest chwilowe. Liczyłem poprostu na to ,że ktoś dowali "zielonym". Bo przecież rekord "byków" z sezonu 1995/1996 jest zagrożony. Jako sierota po Jordanie nie wiem jak bym to zniósł. Mogłoby to się źle odbić na moich, i tak już mocno, starganych nerwach (w sporym procencie dzięki tegorocznym występom w Fantasy Basketball). Pomińmy moje animozje i sympatie, trzeba powiedzieć jasno. Lakers zrobili w tym spotkaniu to, czym Celtics praktycznie pokonali ich w Finałach. Mowa tutaj o grze w końcówce. W ciągu trzech minut "jeziorowcy" pozwolili zdobyć Mistrzom 2008 tylko 2 punkty, samemu wrzucając 11 oczek. Hiszpański inkwyzytor zdobył 7 z tych 11 punktów. Zaliczył też ważny blok na, rzucającym za trzy, Allenie.

 Lakers wygrali to spotkanie 92 – 83. Jednak czy poza rekordami Jacksona oraz przełamaniu zwycięskiej serii Celtics, coś ważnego wydarzyło się w Staples Center ? Oczywiście zgadzam się z Michałem Pacudą, że mecz ten był ważnym wydarzeniem sezonu zasadniczego. Oczywiście, że był (wogole uważam, że jest ciekawiej niż przed rokiem – w tej fazie sezonu, bo co później tego nie wie nikt). Lecz, czy ta porażka to takie małe pęknięcie w kadłubie zielonej łodzi podwodnej , które może doprowadzić do zboczenia z wcześniej zaplanowanego kursu? Raczej nic z tych rzeczy. Serie mają to do siebie, że się kończą. To samo musiało się stać ze "streakiem" C’s. Wcześniej czy później ktoś musiał ich trafić, lepiej jakby to byliby Lakers niż Oklahoma, Washington, czy któryś z zespołów z końcówki tabeli NBA. Wiadomo w sezonowych raportach będzie to wyszczególnione, że Lakers, Pacers i Denver to jedyne zespoły, które pokonały drużynę Doca Riversa (może jeszcze ktoś dołączy do tego grona, osobiście w to wątpię). Piątego lutego 2009 Lakers pojadą do TD Banknorth Garden. Ten mecz będzie również ważny. Również w wymiarze sezonu zasadniczego. I tylko w tym. Prawdziwa walka będzie w powtórce z Finału, o ile do takiego dojdzie. Tam będzie się tworzyć historia…

 Tak się rozpisałem o tym meczu, że prawie zapomniałem o reszcie spotkań z tzw. Christmas Day. Spurs wygrali z Suns, za sprawą rzutu Rogera Masona równo z końcową syreną. Orlando Magic rozwałkowali New Orleans Hornets, wygrywając 88 – 68. Marcin Gortat grał 11 minut, rzucił 2 punkty, zebrał 4 piłki. W tym spotkaniu miał miejsce koniec rekordowej serii Chrisa Paula. Po 108 meczach z chociaż jednym przechwytem na koncie. Dallas i Cleveland również mogą dopisać sobie po jednej wygranej.

 Na koniec mała rzecz, którą muszę dopisać do listy dla Św. Mikołaja w przyszłym roku. Żeby zamiast naszego komentarza puszczać oryginalny "feed" z ESPN.