[Finały 2018 GM4] Dwa końce

*** Finały 2018 GM1 *** Finały 2018 GM2 *** Finały 2017 GM3 ***

W zwieńczeniu sezonu 2018/19 mamy „dwa końce”. „Koniec” dla Warriors oznacza przemknięcie przez Finały niemalże z prędkością światłą. Dla Cavs koniec jest dużo bardziej bolesny. W zasadzie będzie bolesny, bo nie powinno być dyskusji na temat „Co zmienić, żeby za rok się odgryźć”. Tematem dyskusji organizacji ze stanu Ohio będzie „Co zrobić, żeby po odejściu Jamesa szybko wrócić do grona pretendentów o tytuł”.

Mecz numer cztery nie miał większej historii. Cavaliers robili, co mogli, żeby przed wyjściem na drugą połowę nie stracić przeciwnika z pola widzenia. Warriors natomiast wiedzieli, że muszą w trzeciej kwarcie odlecieć przeciwnikowi i zakończyć serię trzecim sweepem w XXI wieku.

W zasadzie żaden plan nie wypalił. Cavs w pierwszej połowie stracili GSW z pola widzenia. W pierwszej kwarcie jeszcze w jakiś sposób potrafili „kąsać” przeciwnika i małymi seriami starali się walczyć. Nawet ich gra w transition była na poziomie „nie ma się co wstydzić”. Później było gorzej, znacznie gorzej.

Gdyby Cavaliers nie pokusili się o run 14-4 w pierwszych pięciu minutach drugiej ćwiartki GM4, to mecz można byłoby uznać za rozstrzygnięty po pierwszych 24 minutach gry. Sami Warriors liczyli się z dużo większym oporem w tym „meczu prawdy”. Dlatego ta legendarna „trzecia kwarta” nie miała żadnego znaczenia. W zasadzie nic nie miało znaczenia w drugiej połowie, poza symbolicznymi wydarzeniami, jak zejście z boiska LeBrona Jamesa. Jak wspomniałem na Twitterze, to prawdopodobnie był ostatni raz, kiedy LBJ był widziany w Cleveland w roli gospodarza.
Ciężko wysnuć jakiekolwiek wnioski poza tym, że sport jest zwyczajnie niesprawiedliwy. W sumie nikt nie mówił, że taki ma być.

LeBron James z kilkoma urazami gra ponad 40 minut na mecz i notuje, wszystko jedno w jakim wieku, epickie statystyki. Niestety nie wnosi to nic do gry zespołu, który jak powiedział James „po prostu się nie stara” (w co ciężko mi uwierzyć).

Warriors nie grając na pełny gwizdek, a i tak przejechali się po playoffs (z wyjątkiem serii z Rockets), jak Kubica na rozgrzewce w F1. Było widać tylko kurz i dopalające się szczątki przeciwników, w tle rozlegały się krzyki i ostatnie westchnienia ofiar „Wojowników”. Tak właśnie będzie wyglądała liga przez 2-3 kolejne lata. Chyba że…

No właśnie, tutaj można szukać ewentualnej możliwości w detronizacji Warriors w tym, co zrobi w przyszłym sezonie LeBron James. To, że Cavs będą starali się zrobić wszystko by zapewnić „Króla”, że to tylko kwestia zmiany składu. James może mieć po prostu dość i teraz tylko kwestia tego, gdzie powędruje. Kierunków jest bardzo dużo, jednak musi to być zespół, w którym James będzie w stanie próbować odzyskać straconą szansę powiększenia swoje dorobku mistrzowskiego.

Thunder, Rockets, Sixers i inni. Każdy z tych zespołów ubiegający się „o rękę” Jamesa będzie starał się zapewnić sukces i pokonanie Warrios. Tylko czy komuś może się to udać, jeśli Warriors utrzymają ten skład?

To zdaje się podstawowe pytanie w negocjacjach Jamesa….

David Liam Kyle