Finaliści z zeszłego roku jeszcze muszą trochę poczekać na awans. Może nawet stać się tak, że go nie doczekają. O ile po parze Boston Celtics – Orlando Magic można było spodziewać się rozstrzygnięcia w siedmiu spotkaniach, to po konfrontacji Los Angeles Lakers – Houston Rockets chyba nikt się tego nie spodziewał.
Magic, mimo skuteczności z gry w granicach 37 % i kiepskiej egzekucji z rzutów wolnych, zdołali wygrać z obrońcami tytułu. C’s już tradycyjnie starali się dokręcić śrubę na sam koniec spotkania. Paul Pierce trafiając trzy rzuty bez odpowiedzi ze strony Magic, wyprowadził swój zespół z wyniku 67 – 70 na 73 – 72 na niespełna pięć minut przed końcem spotkania. Zespół Stana Van Gundy’ego zdołał jakimś cudem przetrzymać ataki Celtics, wygrywając spotkanie numer sześć 83 – 75.
Zaczęło się od wyniku 2 – 0 dla Rockets. Skończyło się na 95 – 80. Lakers nie potrafili znaleźć swojego rytmu w hali Toyota Center. Natomiast Rakiety szalały. Luis Scola (24 punkty, 12 zbiórek) oraz Aaron Brooks (26 punktów) byli głównymi sprawcami tego sukcesu. O ile sukcesem można nazwać przedłużenie serii o jeden mecz. W Staples Center będzie bardzo ciężko.

Mamy dwa dni przerwy w rozgrywkach. Ostatnie spotkania Półfinałów Konferencji dopiero w niedziele.