Blisko, ale nie aż tak blisko

Rozpoczęło się od najgorszej pierwszej kwarty w historii Finałów NBA. Lakers i Magic zdobyli w sumie 30 punktów w tej części spotkania. Wynik po 15 po pierwszych 12 minutach spotkania wróżył średnio przyjemne dla oka spotkanie. Jednak najlepsze dopiero było przed Nami – ludźmi, którzy siedzieli od 2 w nocy w oczekiwaniu na jakieś nieprawdopodobne wydarzenia. W drugiej kwarcie Lakers trochę bardziej podkręcili tempo. Gdyby nie obecność po stronie Magic Rasharda Lewisa (18 punktów w tej części spotkania) można było rozpoczynać ścielenie łóżek. A tak dzięki jego skuteczności Orlando utrzymywało się na powierzchni. Pierwszą połowę wygrali Lakers 40 – 35.

W trzeciej kwarcie wreszcie odżyła ofensywa Magic. Już nie tylko Rashard Lewis, ale Hedo Turkoglu, Jameer Nelson i Dwight Howard, potrafili znaleźć drogę do kosza. Szczerze mówiąc w trzeciej kwarcie powiedziałem sobie, że jeśli znowu zacznie się pojawiać „łomot” ze strony Lakers to grzecznie pójdę do łóżka. Pomógł mi w tym Twitter, bowiem pod koniec drugiej kwarty przekroczyłem limit „ćwierknięć„.  Na odzyskanie „słowiczego głosu” potrzebowałem aż godziny. Łomotu w trzeciej ćwiartce nie było. Był wet za wet. Magic po 36 minutach objęli prowadzenie 65 – 63

W czwartej kwarcie doceniłem fakt, że jak debil (takie słyszałem opinie o oglądających po nocach spotkaniach NBA) siedzę przed tym komputerem i patrzę na ten mecz. Wreszcie zrobiło się Finałowo. Wreszcie 12 minut okazało się za mało, by wyłonić zwycięzcę. Wreszcie właściwa temperatura ! W dodatku z udziałem Gortata. To właśnie on zdobył pierwsze punkty z gry dla Magic w tej części meczu. Jednak (niestety) nie Gortat, ale Hedo Turkoglu był bohaterem tej „ćwiartki„. Na 47 sekund przed końcem spotkania Turk dał dwupunktowe prowadzenie swojej drużynie. Był 88 – 86. 14 sekund później dla Lakers zapunktował Pau Gasol. Był remis po 88. Czasu było na tyle sporo, że Magic grając całą swoją akcję i tak zostawiają „jeziorowcom” trochę czasu na zagrywkę „Kobe wygrywa mecz„. Courtney Lee wchodzi pod kosz. Nie trafia. Kobe dostaje piłkę. Zegar zbliża się do zera. Czarna Mamba „penetruje”….Na szczęście (dla Magic) pojawia się Turecki Jordan.

Po dość długich debatach na temat tego, ile czasu mają jeszcze Magic (0.6 sekundy), piłka wreszcie w grze. Z boku wybija Turkoglu. Bryantowiurywa” się Courtney Lee, który to łapie podanie. Niestety piłka odbija się za mocno od tablicy. Koniec regulaminowego czasu gry..

W dogrywce Lakers wreszcie dopięli swego. Mniej więcej w połowie dodatkowych pięciu minut, Pan z numerem 24 rozpoczął swój marsz do drugiego zwycięstwa w Finałach 2009. Po jego rzucie za dwa punkty Lakers prowadzili 1 punktem (92 – 91). Później Derek Fisher trafił oba swoje osobiste i było już 94 – 91. W następnej akcji Turkoglu nie trafia rzutu, piłkę zbiera Gasol, który na drugim końcu boiska zalicza akcję dwa plus jeden. 97 – 91 na 1 min 14 sekund przed końcem dogrywki. Magic jeszcze zbliżyli się na trzy punkty, po celnym rzucie Rasharda Lewisa z rogu boiska (zagranie toczka w toczkę z serii przeciwko Cavs) było 99 – 96. Wszystko na nic. Lakers wygrywają drugie spotkanie tegorocznych Finałów.

Drugi mecz wreszcie był tym, czym miały być Finały – równa walka i emocje. Mogliśmy zobaczyć:

Wsad Howarda (jego pierwszy dunk w Finałach),

SVG grał Dwiema Wieżami – Dwight Howard 17 punktów, 16 zbiórek, po 4 bloki, przechwyty,asysty oraz aż 7 strat (na 20 strat zespołu), Marcin Gortat zdobył 4 punkty (1/4 z gry) i 3 zbiórki w 15 minutach gry,

Bez Rasharda Magic nie byliby tak blisko – 34 punktów (12/21 z gry, 6/12 za trzy) ,11 zbiórek, 7 asyst,

Lamar Odom wreszcie zagrał tak jak, ja to widzę. 19 punktów (8/9 z gry), 8 zbiórek, 3 bloki. Efekt działania specjalnych cukierasków ?,

Bardzo dobra obrona Lakers. Wreszcie każdy znał swoje miejsce w szeregu. 8 strat Orlando w pierwszej kwarcie (20 w całym spotkaniu) to tyle, ile w całym meczu numer jeden,

Dwutaktowy horror w wykonaniu Courtney’a Lee,

Bohaterem Twittera w meczu numer dwa został J.J. Reddick (2/9 z gry). Nawet po jego celnym trafieniu ważnej trójki w końcówce spotkania. W meczu pierwszym osobistością spotkania był Mikael Pietrus. W trzecim stawiam nam Foyle’a !

Spotkania numer 3,4 i 5 (if necessary) odbędą się w Amway Arena. Nie będzie łatwo. Pozostaje mieć nadzieję, że nie skończy to się kolejnym sweepem w historii organizacji Magic. Sumując występ sprzed 14 lat Magic przegrali sześć finałowych spotkań z rzędu. Jest to drugi rezultat w NBA. Na pierwszym miejscu z trzema „winami” więcej są/byli Washington Bullets.

Na koniec posłuchajcie tego, co mieli do powiedzenia bohaterzy wczorajszych wydarzeń