ROZWIĄZANIE KONKURSU WKK!!!

Konkurs od Podcastu Specjalnego i Wydawnictwa SQN zakończony!

Bardzo cieszymy się, że po raz kolejny nie zawiedliście i znowu trzeba było użyć maszyny losującej zwycięzców! Trzeba dodać, że pytania konkursowe nie należały do najłatwiejszych i były mocno podchwytliwe! Tym bardziej cieszy nas tak duża ilość prawidłowych odpowiedzi!

Przejdźmy do konkretów!

1) Premiera książki Billa Simmonsa miała miejsce dokładnie w dniu startu sezonu w NBA. Którego?

Prawidłowa odpowiedź: 2009/2010 (64. sezon NBA)

2) Ile książek związanych z koszykówką do tej pory wydało wydawnictwo SQN?

Prawidłowa odpowiedź: 16

(nie braliśmy pod uwagę drugich wydań dwóch tytułów (Jackson i LeBron) oraz akceptowaliśmy odpowiedź 15. jeśli odpowiadający nie brał pod uwagę Wielkiej Księgi Koszykówki).

Egzemplarz Wielkiej Księgi Koszykówki trafia do Bartosza Urbaniaka!

Pakiet fana NBA od SQN trafia do Sławomira Żywiczki!

Gratulacje!

[KONKURS] WIELKA KSIĘGA KOSZYKÓWKI!

Podcast Specjalny i Wydawnictwo SQN mają zaszczyt zaprosić Was do konkursu, w którym do zagarnięcia będzie najnowsza „koszykarska” pozycja z „biblioteczki” SQN – Wielka Księga Koszykówki Billa Simmonsa!

Do wygrania:
 – 1 egz. Wielkiej Księgi Koszykówki
 – 1 pakiet Fana NBA (oczywiście w skład którego wchodzi WKK)

Żeby wziąć udział w konkursie trzeba:

– trzeba polubić Podcast Specjalny na FB

– odpowiedzieć prawidłowo na dwa pytania:

1) Premiera książki Billa Simmonsa miała miejsce dokładnie w dniu startu sezonu w NBA. Którego?
2) Ile książek związanych z koszykówką do tej pory wydało wydawnictwo SQN?

Prawidłowe odpowiedzi prosimy przesyłać na adres swiatkoszykowki@yahoo.com.

Koniec konkursu – wtorek (27.11) 23:59!

Rozwiązanie w środę (28.11) wieczorem!

Wielka księga… bójek? – premiera „Wielkiej księgi koszykówki”

FB_bookofbasketball_02_1200x900px_141118

W „Wielkiej księdze koszykówki” Billa Simmonsa bardzo dużo się dzieje. To nie przypadek. W historii NBA były momenty, w których atmosfera gęstniała, a parkiet rozgrzewał się do czerwoności od natłoku wydarzeń. Czasem efektem takich zajść były złamany nos, a niekiedy, jak w przypadku Tomjanovicha, pęknięta czaszka.

Za nami premiera biblii basketu. Książkę możecie kupić w kapitalnym pakiecie fana NBA na LaBotiga.pl, ale także na empik.com i w salonach Empik w całej Polsce.

Wejdź na www.idz.do/podcastspecjalny-wkk, kup książkę i weź udział w konkursie, w którym do wygrania są szwajcarskie zegarki marki Tissot, odpowiadającej za zintegrowany system pomiaru czasu w NBA!

 

Fragment książki:

Przejdźmy do pierwszego dnia sezonu: Kent Benson uderza Kareema łokciem w brzuch, sprawiając, że ten zwija się wpół i słania się na nogach. Rozwścieczony Kareem zbiera siły, po czym podchodzi do Bensona i niespodziewanie zadaje cios, łamiąc mu szczękę. W przeciwieństwie do innych niezbyt pięknych sytuacji z parkietów ligi w przeszłości, tym razem mieliśmy do czynienia z czarnym, który powalił białego. Zapis wideo z tej sytuacji był pokazywany przez wszystkie lokalne stacje telewizyjne w kraju, a trzeba pamiętać, że czarnoskóry zawodnik był największą gwiazdą ligi lat 70. No ładnie. Liga postanawia nie zawieszać Kareema, uznając, że dwumiesięczna pauza z powodu złamania ręki w trakcie bójki jest wystarczającą karą.

Przeskakujemy do grudnia: Kermit obrywa od Kevina Kunnerta z Houston po wykonanym rzucie wolnym i zaczyna się bójka. Kareem podbiega, by przytrzymać Kunnerta, a Kermit wyprowadza cios i trafia Kunnerta (który osuwa się, trzymając się za twarz). Następnie Kermit odwraca się, widzi podbiegającego do niego Rudy’ego Tomjanovicha i zadaje cios, który asystent trenera Lakersów, Jack McKinney, nazwie później „najpotężniejszym ciosem w historii ludzkości”. Rudy doznał złamania kości twarzy, a do tego pęknięcia czaszki po zderzeniu z parkietem. Kareem mówił później, że usłyszał odgłos, jakby ktoś roztrzaskał melona o beton. Rudy miotał się, leżąc, trzymał się za twarz, wierzgał nogami i krwawił obficie, podczas gdy wszyscy dookoła patrzyli na niego z przerażeniem. Efekt: dwa tygodnie na intensywnej terapii, złamana szczęka, złamany nos, uszkodzone kości twarzy oraz czaszka naruszona tak bardzo, że płyn rdzeniowy sączył mu się do ust.

Przeciwko Kermitowi zadziałały cztery różne czynniki – oczywiście poza tym, że, no wiecie, prawie zabił innego gracza. Po pierwsze, po sprawie Kareema sprzed dwóch miesięcy, kolejna bójka wywołała lawinę nagłówków i artykułów o „przemocy w NBA wymykającej się spod kontroli” (wszyscy jakoś zapomnieli, że „SI” gloryfikowało takie zachowania zaledwie dziesięć tygodni wcześniej). „Czemu mam oglądać mecze ligi, w której czarni ciągle biją białych, skoro sam jestem biały?”, zastanawiali się niektórzy. (O tym akurat nikt głośno nie mówił, chyba że goście elitarnych country clubów – to zresztą było dla CBS i właścicieli ligi sporym problemem). Po drugie, jedyny istniejący zapis wideo sugerował, że Kermit nie został niczym sprowokowany i wyszedł na czubka rządnego białej krwi, ale kamery przegapiły wcześniejszy cios Kunnerta i resztę ich walki, pokazując całe zajście dopiero od momentu, gdy Kunnert osuwał się w ramionach Kareema, a Rudy podbiegał do Kermita. Po trzecie, Saturday Night Live pokazało całą sytuację w swoim „weekendowym podsumowaniu”, powtarzając ją wielokrotnie dla lepszego efektu, czym od nowa nakręciło wszystkich. I po czwarte, przy topniejącej oglądalności i frekwencji na trybunach, a także problemie „zbyt wielu czarnych graczy przy zbyt wielu białych fanach”, nie można sobie było wyobrazić gorszej sytuacji. Wszystko złożyło się idealnie/najgorzej jak mogło: najpotężniejszy cios wyprowadzony kiedykolwiek na boisku do koszykówki, idealny splot okoliczności, by taki cios przyniósł najmocniejszy efekt, najgorszy możliwy rezultat zdarzenia, najgorszy czas na taką akcję (umowa z CBS kończyła się po sezonie) i najgorsza możliwa kombinacja koloru skóry (czarny nokautujący białego). Kermit został zawieszony na 60 dni bez wypłaty – żadnego przesłuchania ani apelacji – tracąc niemal 54 tysiące dolarów i stając się wrogiem publicznym numer jeden. (Otrzymał ładnych parę gróźb śmierci. Gdy powrócił na parkiet, policja radziła mu, by nie zamawiał obsługi hotelowej, bo bano się, że ktoś będzie go chciał otruć.) W dodatku Rudy pozwał ligę o trzy miliony dolarów odszkodowania, a jego prawnik przedstawił Kermita jako wściekłego rottweilera, którego nieodpowiedzialni właściciele ligi spuścili ze smyczy. Cała ta historia nie miała żadnych pozytywów. Absolutnie żadnych.

FB_bookofbasketball_1200x900px_141118

O książce:

Książka o baskecie, jakiej jeszcze nie było!

Kiedy szalenie uparty i niezwykle zabawny dziennikarz uzależniony od koszykówki bierze się za opisanie historii NBA, można oczekiwać absolutnie fantastycznej lektury. Bill Simmons znany jest milionom fanów w USA. Jego książka stała się biblią dla każdego, kto kocha basket.

Od odwiecznego pytania o to, kto wygrał rywalizację między Billem Russellem i Wiltem Chamberlainem, przez rozważania na temat najlepszego zespołu w historii, po ranking 96 największych graczy w dziejach NBA i odkrycie „sekretu koszykówki”.

Simmons otwiera – a potem zamyka raz na zawsze – każdą koszykarską debatę. Jego opinie są autorytarne, bywają kontrowersyjne, ale jednocześnie sprawiają, że każda strona „Wielkiej Księgi Koszykówki” dostarcza znakomitej rozrywki. Zupełnie tak, jakby Michael Jordan wrócił na parkiet w najlepszej formie i zmierzył się z drużyną LeBrona Jamesa. To po prostu trzeba przeczytać!

Autor: Bill Simmons

Tytuł oryginału: Book of Basketball. The NBA According To The Sports Guy

Tłumacz: Jakub Michalski

Data wydania: 14 listopada 2018

Cena okładkowa: 69,99 zł

Liczba stron: 704

WIELKA KSIĘGA KOSZYKÓWKI JUŻ W PRZEDSPRZEDAŻY!

„Wielka księga koszykówki” – biblia, której potrzebowaliśmy wkrótce na Twojej półce!

Kultowa książka „Book of basketballBilla Simmonsa wreszcie po polsku! Ponad 640 stron zakulisowych informacji, zabawnych anegdot i ciekawych rankingów ze świata NBA, przedstawionych z dużą dozą humoru. Ta pozycja obowiązkowa dla każdego fana basketu ukaże się w Polsce już 14 listopada. Rusza przedsprzedaż książki pod patronatem Podcastu Specjalnego!

Tylko na LaBotiga.pl książka dostępna jest w pakiecie z supergadżetami dla fanów NBA:

  • kartami do gry #NBAQuiz;
  • silikonową opaską „Bóg of basketball”;
  • minipiłką;
  • ściereczką do smartfona.

Wejdź na www.idz.do/podcastspecjalny-wkk, zamów pakiet w przedsprzedaży i weź udział w konkursie, w którym do wygrania są szwajcarskie zegarki marki Tissot, odpowiadającej za zintegrowany system pomiaru czasu w NBA!

Książki szukaj również na Empik.com oraz w salonach Empik w całej Polsce!

 

Fragment książki:

Dla fanów Jazz oglądanie Stocktona było niczym dwie dekady seksu w pozycji na misjonarza. No owszem, regularny seks (co w tym przypadku oznaczało zwycięstwa drużyny), ale niespecjalnie jest się czym chwalić przy kumplach. Był bardzo, bardzo, bardzo dobry, ale nigdy wielki, co potwierdzają liczne wybory do drugiej i trzeciej drużyny NBA oraz to, że nigdy nie wszedł do pierwszej szóstki w głosowaniu na MVP. Zanudzał wszystkich na śmierć przewidywalnymi zasłonami granymi z Karlem Malone’em, znudzonym wyrazem twarzy* oraz brakiem ikry. Do Dream Teamu dostał się tylko dlatego, że Isiah spalił za sobą zbyt wiele mostów i uznano, że Stockton będzie bezpieczniejszym rozwiązaniem**. Zawsze sądziłem, że to ten typ gościa, którego w modzie jest nie lubić. Nie miał przezwiska, a fryzurę odgapił od ludzików z Lego. Odpowiada częściowo za odpychająco metodyczny styl gry Utah w latach 90. Przez lata zaliczył tyle tanich chwytów na parkiecie, że Bruce Bowen powinien się zaczerwienić z zazdrości – często podcinał przeciwników na zasłonach

albo wystawiał kolano w ostatniej chwili, „przypadkowo” trafiając w same jaja gracza, który starał się nie zgubić krycia… ale nikt nigdy nie robił z tego powodu afery, bo gość wyglądał tak, że mógłby być ojcem Brendy i Brandona w Beverly Hills 90210. Trudno wybrać moment szczytowy kariery Stocktona, bo taki nie nastąpił. W latach 1988–1995 notował między 14,7 i 17,2 punktu oraz między 12,3 a 14,5 asysty na mecz, w erze, gdy „asysty stały się nagle łatwiejszym do zaliczenia elementem gry”. Celność jego rzutów robiła wrażenie (51,5% z gry, 38,5% za trzy, 82,6% z wolnych). Siedem razy przekraczał granicę 53%, a w sezonie ’88 dobił do skuteczności 57,4%. Co ciekawe, te statystyki prezentowały się nieco mniej okazale w play-offach (47,3% w 182 meczach tej fazy). W latach ’92–’96 Stockton rzucał ze skutecznością zaledwie 44% i chybił 107 ze 153 trójek (30% skuteczności). Po fantastycznym występie w play-offach ’88 (20-4-15, w tym 24 asysty w meczu przeciw L.A.) raczej nie podtrzymał w kolejnych latach opinii pewnego strzelca w tej fazie gry. W rozgrywkach ’89 Jazz przegrali do zera z rozstawionym z siódemką G-State (z podstawowym rozgrywającym Winstonem Garlandem). Kevin Johnson i jego Suns wygrali w sezonie ’90 decydujący piąty mecz w Utah. Blazers wyeliminowali ich w sezonach ’91 i ’92, a Stockton w ostatnich dwóch porażkach w drugim z tych sezonów zanotował sześć celnych rzutów na 25 prób, a do tego dał się ogrywać Terry’emu Porterowi (średnia 26-8 w serii). W sezonie ’93 Jazz prowadzili w pierwszej rundzie z Seattle 2-1, ale i tak odpadli, a Stockton w potencjalnie ostatnim, czwartym meczu rozgrywanym na parkiecie w Utah trafił tylko cztery rzuty na 14 oddanych. W kolejnym roku Jazz przegrali w Finałach Zachodu z Houston, a Stockton chybił 38 z 65 rzutów i w całej serii notował zaledwie 9,4 asysty na mecz. W rozgrywkach ’95 Jazz przegrali decydujący, piąty mecz na własnym parkiecie z Houston, a Stockton zaliczył zaledwie 5 asyst i 12 punktów przy czterech celnych rzutach na 14 oddanych. A gdy Jazz przegrali siódmy mecz Finałów Zachodu ’96 z Seattle, pojedynek rozgrywających od razu przywodził na myśl starcie Olajuwona z Robinsonem rok wcześniej: 20,8 punktu, 6,4 asysty i 56% z gry – to statystyki GP. Stockton notował 10,1 punktu, 7,6 asysty i 39% skuteczności.

* Twarz Stocktona przypominała tę u alkoholika, który przestał pić i teraz nie ma pojęcia, jak się dobrze bawić. Gadasz z nim 20 minut o pierdołach podczas spotkania bożonarodzeniowego i zaczynasz rozważać celowe zachłyśnięcie się ciastkiem z krabem, byle tylko uwolnić się od niego.

** W kolejnym sezonie wkurzony Thomas rzucił przeciwko Stocktonowi 44 punkty. W kolejnym meczu Malone postanowił się zemścić i przyłożył Thomasowi łokciem, co zaowocowało 40 szwami nad okiem. Pech Thomasa polegał na tym, że nie był to mecz play-offów – wtedy pewnie Malone by chybił.

O książce:

Książka o baskecie, jakiej jeszcze nie było!

Kiedy szalenie uparty i niezwykle zabawny dziennikarz uzależniony od koszykówki bierze się za opisanie historii NBA, można oczekiwać absolutnie fantastycznej lektury. Bill Simmons znany jest milionom fanów w USA. Jego książka stała się biblią dla każdego, kto kocha basket.

Od odwiecznego pytania o to, kto wygrał rywalizację między Billem Russellem i Wiltem Chamberlainem, przez rozważania na temat najlepszego zespołu w historii, po ranking 96 największych graczy w dziejach NBA i odkrycie „sekretu koszykówki”.

Simmons otwiera – a potem zamyka raz na zawsze – każdą koszykarską debatę. Jego opinie są autorytarne, bywają kontrowersyjne, ale jednocześnie sprawiają, że każda strona „Wielkiej Księgi Koszykówki” dostarcza znakomitej rozrywki. Zupełnie tak, jakby Michael Jordan wrócił na parkiet w najlepszej formie i zmierzył się z drużyną LeBrona Jamesa. To po prostu trzeba przeczytać!

Autor: Bill Simmons

Tytuł oryginału: Book of Basketball. The NBA According To The Sports Guy

Tłumacz: Jakub Michalski

Data wydania: 14 listopada 2018

Cena okładkowa: 69,99 zł

Liczba stron: 704