Zgodnie z Waszymi (mówie o sondzie, w której większość głosów była po stronie Lakers) i moimi oczekiwaniami, Los Angeles Lakers pokonali, w meczu numer trzy, Boston Celtics. Kobe Bryant rzucił 36 punktów.
Drugim strzelcem Lakers został Sasha Vujacic. Słoweniec rzucił 20 punktów (3/5 w rzutach za trzy). Gdyby nie Sasha, nie wiadomo kto pomógłby Bryantowi. Bo ani Gasol, ani Odom, ani nikt inny w składzie Lakers, nie był w stanie dać tak dużego wsparcia. Na potwierdzenie tej tezy, niech przemawia fakt, że Vujacic i Bryant w pierwszej połowie zdobyli 31 z 43 punktów zdobytych przez Lakers. Celtics niestety pozbawieni byli takiego zawodnika. Leon Powe po wyczynach z drugiego meczu, mecz numer trzy zakończył z jednym punktem (0/3 z gry, 1/3 w rzutach wolnych). Właściwie gdyby nie 25 punktów Ray'a Allena (8/13 z gry, z czego 5/7 za trzy punkty), Celtics w tym meczu przestaliby istnieć. Garnett (13 punktów) i Pierce (6 punktów) w tym meczu oddali w sumie 35 rzutów, trafiając 8. Cały zespół Celtics rzucał ze skutecznością poniżej 35% (34,9%).
Mamy 2 – 1 dla Celtics. Najbliższe dwa spotkania rozegrane zostaną w Staples Center, gdzie gracze z Miasta Aniołów nie przegrali od 28 marca br. W Playoffs wygrali wszystkie 9 spotkań przed własną publicznością. Będzie 12 – 0 ? Mecz numer cztery w nocy z czwartku na piątek…