Kontuzje i alkohol

 We wczorajsze kolejce rozgrywek ligi NBA miało miejsce dwa incydenty, które mogą poważnie decydować o grze dwóch różnych zespołów. Mowa tutaj o Carmelo Anthony z Denver Nuggets oraz Stephenie Jacksonie z Golden State Warriors. Melo w wygranym, 135 – 115, spotkaniu przeciwko Indiana Pacers rzucił co prawda 21 punktów, ale po przypadkowym uderzeniu Jeffa Fostera w trzeciej kwarcie spotkania odniósł kontuzję ręki. Oficjalna diagnoza będzie znana dopiero dziś, jednak mówi się o złamaniu ręki. Carmelo co prawda wystąpił w czwartej kwarcie, ale jak sam powiedział czuł ból oraz zdrętwienie w urażonej ręce. Czyżby kolejny miesiąc (lub więcej) bez, najjaśniej świecącego, samorodka ?

 Jackson nie dograł drugiej połowy z powodu naderwania mięśnia udowego. W pierwszej połowie zdobył 15 punktów. Jazz wykorzystali okazję i wygrali spotkanie 119 – 114. Lekarze, podobnie jak w przypadku Melo, nie podali oficjalnej daty powrotu do zdrowia zawodnika Warriors.

 Teraz trochę o tym alkoholu. Zguba narodów zawitała na dłużej do ligi NBA. Wszystko zaczęło się od Charlesa Barkley’a i jego pogoni za seksem w wielkim mieście (mała dygresja – teraz już wiem co robili tak naprawdę w bocznych uliczkach Jordan i Barkley). W ostatnich dniach do grona tegorocznych DUI zawitało dwóch Panów. Antoine Walker dał się złapać w Miami Beach, natomiast najnowszy nabytek Phoenix SunsJason Richardson – został zatrzymany pod wpływem jadąc przez rezerwat Indian Pima i Maricopa (leżący nieopodal w Phoenix).

 Na koniec, dla równowagi do tych kontuzji i zachowań rodem z reprezentacji kraju w PN, trochę o tych co powracają po dłuższej nieobecności. Wśród nich znajdują się Mike Dunleavy Jr. (około tygodnia czasu do powrotu na parkiet), Gilbert Arenas (podobno na treningach gra już 2-2, jednak z powodów Draftu 2009 jego powrót może nie dojść do skutku), Eddie Curry (dzisiejszej Big Ed zadebiutować w tym sezonie w barwach Knicks, w spotkaniu przeciwko Oklahoma City Thunder. Złośliwi twierdzą, że Curry ma zagrać tylko po to by sprawdzić czy ma jakąkolwiek wartość jako zawodnik. Bo jeśli debiut sie uda i Curry będzie grał jako tako, to chętni do pozyskania największego kłopotu Knicks (obok Marbury’ego) już są. Portland Trail Blazers podobno są zainteresowani. Pytanie tylko po co ?)