Mecz numer 3
72-75(wynik serii) |
||
0 |
3 |
Cleveland Cavaliers przegrali kolejny raz, tym razem "tylko" trzema punktami ale przegrali. LeBron James dwoił się i troił, ale brakowało wsparcia od kolegów z drużyny. W końcówce James zdobył 7 kolenych punktów, skracając dystans do Spurs z 10ciu do 2 punktów na 1 minutę i 22 sekundy przed końcem spotkania. Wynik brzmiał 69 – 67 dla Spurs. Po trafieniu Tony'ego Parkera za trzy punkty było 72 – 67 dla Spurs (gracze z San Antonio trafili 10 rzutów za trzy punkty na 19 prób w tym meczu, Cavs "kuleli" pod tym względem bo trafili tylko 3 rzuty przy identycznej ilości podejść). Cavs jednak starali sie dalej, Sasha Pavlovic trafił również "trójkę" i było już dwa punkty straty. Niestety to okazało się za mało, może jakby Varejao trafił na 13 sekund przed końcem (po podaniu Jamesa) to by coś zmieniło a tak mamy 3 – 0 dla Spurs. LeBron James jeszcze próbował wziąć sprawy w swoje ręce ale jego rzut za trzy punkty w ostatniej sekundzie meczu był nie celny a tak mogła być nawet dogrywka. Spurs już mogą powoli zaczynać swiętowanie (złośliwi mówią, że zaczeli w dniu kiedy wiadomo było że Cavs wejdą do finału NBA). bo jeszcze żadna drużyna w historii NBA nie wróciła z tak dalekiej "podróży" 0 – 3.
Dla San Antonio Spurs najwięcej punktów rzucił Tony Parker 17 punktów, dla Cavaliers natomiast LeBron James 25 punktów. Do ciekawostek należy fakt, że mecz numer trzy był drugim w historii meczem z najmnieszą ilością zdobytych punktów przez obie drużyny w Finale. Spurs "wyrównali" swój dotychczasowy rekord z 1999 roku kiedy to grali przeciwko New York Knicks i wygrali 80 – 67 ( w sumie 147 punktów). Zabrakło czterech punktów by pobić najmniejszy wynik Finałów NBA z roku 1955. Gregg Popovich po tym meczu powiedział, że San Antonio Spurs cofneło się ze swoją grą ofensywną o 10 lat. Ale czy to naprawdę jest powód do dumy. Tegoroczne finały będą kojarzyć się, brzydko mówiąc z żenadą. Bo przeciez ludzie chcą oglądać dobrą grę a nie szachy w dodatku grane do jednego "kosza". No i kojarzyć będą się jeszcze z rekordowo niską oglądalnością na poziomie pływania synchronicznego.