Andrej Kirilenko chce wracać do Europy i grać w CSKA Moskwa, Sarunas Jasikevicius został zwolniony z Golden State, i bez zmrużenia oka podpisał kontrakt z Panathinaikosem Ateny wart prawie 9 milionów dolarów za dwa lata gry. Czemu tak się dzieje, nie wiadomo, kiedyś to było nie do pomyślenia że jakiś gracz zrezygnuje z gry w NBA (w dodatku dobry gracz) tylko po to by grać w swoim kraju a chociażby w Europie. Ale tak się dzieje, i nie chodzi tutaj o pieniądze, bo dla przykładu Andrej Kirilenko gdyby zrezygnował z reszty kontraktu który podpisał z Utah Jazz, straciłby dużo pieniędzy których nie zarobi w takim czasie w Rosji. Ale mimo wszystko chce wrócić i chce grac w swoim kraju. Jasikevicius może nie jest tak uznany w NBA, jak Kirilenko, bo grając w Golden State raczej nie "używano" jego usług zbyt wiele, ale też znalazłby miejsce w jakimś klubie NBA.
Może dlatego się tak dzieje bo Europa jest tuż za plecami USA, a może nawet już krok przed nimi. Zbliżające się Igrzyska Olimpijskie w Pekinie mogą być dobrym poligonem to udowodnienia kto jest górą. Prostym przykładem jest Jon Robert Holden, tzw. "Czarny Rusek" (tak jak ten drink), tułał się chłopina tułał aż w końcu przygarneła go Rosja i prosze jakie są tego efekty. Może pójdą jego śladem inni, jak na przykład Dee Brown, do niedawna zawodnik Utah Jazz, on też wyjeżdza z USA. Jak powiedział Brown, koszykówka to jego praca, a on chce pracować nawet tam gdzie jest daleko od rodziny. A jedzie daleko bo do Turcji. Blisko podobnej przeprowadzki był Charlie Bell który gdyby nie oferta Miami Heat, wyjechałby do Grecji. Nawet Scottie Pippen jedzie pograć w Europie. Ale patrząc na problem z drugiej strony, to wielu zawodników z Europy zasila kluby NBA (wystarczy spojrzeć na skład Toronto Raptors).