Ach jak się muszą cieszyć zawodnicy z Toronto, Bostonu, Minnesoty i Memphis. Cieszą się bo mogą pokazać się przed Europejską publicznością, która raczej powoli zaczyna mniej interesować się NBA na rzecz swoich rodzimych drużyn. Ale póki co dla każdego fana koszykówki NBA Europe Live i miasta które obejmują tą trasę to istna Mekka. Rzym, Istambuł, Madryt, Londyn i Malaga zamieniły się właśnie w takie "mekki". W Istambule Minnesota Timberwolves rozegrała spotkanie z Efesem Pilsen. Była to pierwsza okazja, by zobaczyć osieroconych stratą Kevina Garnetta Timberwolves. No i pokazali, że trochę jeszcze nie pora na granie na najwyższych obrotach, no cóż trudno się dziwić bo tutaj bardziej chodzi o zadowolenie publiki, niż gryzienie parkietu. Ale na pewno NBA pamięta zeszłoroczny wypad do Europy gdzie było ostre manto. Tym razem manta nie było T'wolves wygrali 84 – 81. Najwięcej punktów zdobyli Ricky Davis i Ryan Gomes po 12. Al Jefferson dołożył 11 punktów, oraz 17 zbiórek. Dla Efesu najwięcej punktów zdobył Drew Nicholas, 24.
No ale gwoźdźiem programu było spotkanie Toronto Raptors – Boston Celtics rozgrywane w Rzymie. Było to oczekiwane spotkanie, bo to przecież pierwszy taki w miarę oficjalny mecz w którym wystąpi Garnett, Ray Allen i Paul Pierce. Andrea Bargnani grający w Toronto, miał nadzieję że pokaże się dobrze w swoim mieście, ale niestety Celtics zepsuli wszystko. Wygrali 89 – 85, a Garnett pokazał że poza dobrą grą (19 punktów i 16 zbiórek) daje drużynie z Bostonu też wspaniałą atmosferę, co niewątpliwie jest kluczem do sukcesów w zbliżającym się sezonie.
Za trzy dni spotkanie Minnesota – Boston, ciekawe jak zagrają sierotki ze swoim ojczulkiem. Warto być 10 października w Londynie. Ray Allen chyba się nie cieszy bo w Londynie jest ruch lewostronny, a wszyscy wiedzą, że Allen to wielbiciel jazdy na skuterze.